Piotr Pe Piotr Pe
1534
BLOG

O pilocie Jaka-40 myśli kilka

Piotr Pe Piotr Pe Rozmaitości Obserwuj notkę 27

Tak sobie słucham pogłosów debaty sejmowej oraz burzy wypowiedzi przelatujących w naszej prasie (głównie internetowej - do niej bowiem najczęściej sięgam), a dotyczących katastrofy smoleńskiej i dociera do mnie, że w jej tle znajduje się jeden skromny i chyba  tragiczny bohater. Człowiek, o którym wszyscy w zasadzie zapomnieli, acz jednocześnie po wielokroć się o nim wspomina.

Chodzi mi o pilota Jaka-40, który na krótko przed samolotem Prezydenta zdołał wylądować w Smoleńsku ignorując, jak wynika z ujawnionych nagrań z wieży kontroli lotów, polecenie odejścia na drugi krąg. Czyli ignorując polecenie przerwania lądowania. Chwilę po nim rosyjski IŁ-76 mało się nie rozbił próbując również wylądować. Wprawdzie ziemię minął o metry, ale gdyby przyjąć perspektywę człowieka, a nie wielkiej maszyny pasażerskiej, to można było mówić o milimetrach dzielących pilota i pasażerów od śmierci. O pilotującycm Jaka słyszymy tylko słowa rosyjskich kontrolerów, że zuch z niego. Zresztą bezspornie ani umiejętności, ani odwagi, ani szczęścia mu nie brakło. Z pewnością nie miał natomiast pecha.

Ale zastanówmy się co by było, gdyby to jemu się nie poszczęściło. Być może wtedy Prezydent i Jego goście by żyli. Zgineliby dziennikarze, którzy lecieli rządowym Jakiem. Nikt by pilota nie chwalił za odwagę i umiejętności, którą nazywanoby brawurą lub bezmyślnością, a wszyscy by pamiętali, że zignorował wydane przez kontrolera polecenie przerwania lądowania. Nasi politycy podnoszą współwinę kontrolerów ze Smoleńska, może i słusznie. Ale pamiętajmy, że konsekwencją twierdzeń o obowiązku wspólpracy kontrolerów z pilotami i o tym, że wieża w Smoleńsku miała prawo i obowiązek odmówić zgody na lądowanie, musi być twierdzenie o obowiązku pilota dostosowania się do tego polecenia. W przypadku szczęśliwego Jaka-40 trzeba by mówić o świadomym narażeniu bezpieczeństwa pasażerów przez pilota. Pilota, którego pewna ręka i umiejętności jednocześnie ich z tego niebezpieczeństwa wybawiły.

Nie piszę tego aby oskarżać owego nieszczęsnego szczęściarza, który siedział za sterami Jaka-40, choć zapewne i nim się zainteresuje niedługo Prokurator. On sam najlepiej wie czy i jak blisko było mu do tego, co spotkało Jego kolegów z Tupolewa i ich pasażerów. Piszę, bowiem polemiści i w prasie, i w polityce koncentrują się na tym, co rząd zrobił, a czego nie zrobił i co nam zrobili Rosjanie (i z MAK-u, i z wieży kontrolnej), a czego nie zrobili etc. etc. Tymczasem moim zdaniem należałoby przypominać o tym, że ofiar mogło być więcej lub mogły to być inne ofiary. Dobrze by było aby ta tragedia wymusiła jakąkolwiek, choć najmniejszą refleksję nad naszymi polskimi wadami, chociażby nad tym typowo polskim kozakowaniem, że "jak to? Ja nie dam rady?" i nad jego kosztami. Kosztami zarówno w życiu państwa, jak i codziennym życiu przeciętnych ludzi.

Piotr Pe
O mnie Piotr Pe

...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości